PAMIĘĆ: Irena Kużdowicz, Wojciech Banach, Wojciech Lichawski
Pamięć działa achronologicznie. Żonglujemy traumami i czasem dobrostanu, a myśli wymykają się z meandrów wspomnień. W cyklu PAMIĘĆ podobnie, pragniemy sięgać losowo po tropy, docierając do rodzimej historii kultury. Wspominać ludzi sztuki, którzy odeszli.
Pierwsze spotkanie poświęcone będzie: Irenie Kużdowicz, Wojciechowi Banachowi i Wojciechowi Lichawskiemu.
Irena Kużdowicz (1917–2000), malarka. Studia ukończyła na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, uzyskując dyplom z zakresu malarstwa w pracowni Tymona Niesiołowskiego w 1950. Zajmowała się malarstwem i rysunkiem. Należała do ZPAP. Brała udział we wszystkich wystawach okręgowych i okolicznościowych organizowanych przez ZPAP od 1951. Swoje prace eksponowała na dwudziestu pięciu wystawach ogólnopolskich. Uczestniczyła w wystawach zagranicznych (m.in. Francja, Szwajcaria, Rumunia, Dania, Szwecja). Prace jej znajdują się w zbiorach zagranicznych w Szwajcarii, Francji, USA i Niemczech. W 2004 roku nakładem Galerii Autorskiej J.Kaji i J. Solińskiego został wydany jej album monograficzny pt. Pora życia.
„Niezależnie czy młode kobiety z płócien Kużdowiczowej pochodzą ze świata wyobraźni, czy są portretami konkretnych osób, to w obu tych przypadkach stają się psychologicznymi autoportretami stanów artystki […]. Dominująca w obrazach dziewczęca kobiecość określa swoisty kanon piękna. Subtelność tego malarstwa wywołuje nastrój, w którym istnieje niezmiennie stała pora życia, uwolniona od procesu starzenia […]. Rozświetlenie od wewnątrz zdaje się wskazywać na ważniejsze, głębsze przesłanie niż tylko dotyczące ziemskiego kresu naszej wędrówki […]. Nie oznacza to, że melancholia i smutek są stanami uczuć nieobecnymi w tej twórczości, ale ich natężenia i ukierunkowanie ma aspekt pozytywny, wtapiający się, współtworzący obraz ludzkiej egzystencji […]. Sztuka Ireny Kużdowicz oczarowując kobiecą delikatnością i jednocześnie pogłębionym świetlistym skupieniem”.
Jacek Soliński
Wojciech Banach (1953–2022), poeta, kolekcjoner. Ukończył Wydział Elektrotechniki na Akademii Techniczno-Rolniczej (obecnie Politechnika Bydgoska). Od 1978 do 2018 roku pracował jako specjalista konstruktor w Famorze w Bydgoszczy. W latach 1994–2001 był zatrudniony także w bydgoskim salonie DESA. Jako poeta debiutował na łamach miejscowego czasopisma społeczno-kulturalnego „Fakty” (1976). W latach 1975–1978 był członkiem Grupy Faktu Poetyckiego „PARKAN”, znanej z niekonwencjonalnych prezentacji poetyckich i Koła Młodych ZLP, a od 1990 Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (od 2011 pełnił funkcję prezesa Bydgoskiego Oddziału SPP). Opublikował dwadzieścia tomów poetyckich i trzy albumy kolekcjonerskie zrealizowane w oparciu o własną kolekcję starych pocztówek. Na podstawie jego wierszy i obrazów artysty plastyka Jerzego Puciaty, ukazał się, wydany przez Dom Wydawniczy Margrafsen, kalendarz bydgoski na rok 2004. Jest autorem wiersza Miotając się, który przez kilka lat widniał na ścianie szczytowej domu przy ul. Przyrzecze w Bydgoszczy (do czasu zburzenia budynku). W plebiscycie bydgoskiej redakcji „Gazety Wyborczej” został wybrany Artystą Roku 2002 w dziedzinie literatury, a w latach 2009 i 2015 otrzymał Strzałę Łuczniczki – nagrodę literacką Prezydenta Miasta za najlepszą bydgoską książkę (tomy Odgrodzony przez przypadki oraz Czas przestawienia). W 2007 roku został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, w 2011 Medalem Solidarności Zasłużony dla Regionu Bydgoskiego, a w 2016 medalem-statuetką „Za twórczy wkład w kulturę chrześcijańską”. W 2019 roku otrzymał Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Płaszczyzna zrozumienia
Prawdopodobnie
wierzą
że po przekroczeniu tego kawałka
ocynkowanej blachy
zaczyna się inny świat
(i nie sposób odmówić
sensu takim poglądom)
już po fakcie
w otoczeniu zwyczaj trwa
gorączkowe poszukiwanie
motywów
i analiza ewentualnych
wcześniejszych symptomów
jednak
zawodzi psychologia
wywraca się logika
tak jak odwróciło się życie
z całym dobrodziejstwem
rodziny i przyjaciół
gdyby to wszystko
było jednoznaczne
wcześniej
nie pisaliby wierszy
a jedynie testamenty
i chyba należy
przyjąć
z daleko posuniętym prawdopodobieństwem
że racje rozkładają się
po obu stronach
parapetu
(Wybór wierszy, 2004)
Wojciech „Bert” Lichawski (1970–2016), fotograf, muzyk, poeta. Przez kilkanaście ostatnich lat tworzył w domu, do szuflady. Czekał na moment, gdy uzna, że to co robi, jest wystarczająco dobre, aby pokazać światu… Nie zdążył. Zmarł nagle, mając 46 lat i mnóstwo marzeń przed sobą. Dążenie do doskonałości jest niebezpieczne, tym bardziej, gdy ma się chore serce… W materiale, który ukazał się w „BIK-u” w 2008 roku, Wojtek Lichawski powiedział o sobie: „Miejsce urodzenia Chełmno, a od zawsze w Bydgoszczy. Tutaj rozpoczęła się długotrwała przygoda z muzyką. Grałem na gitarze prowadzącej i basowej. Ostatni projekt muzyczny, to cztery lata współpracy z Maciejem Knyterem, Wojtkiem Jachną i Jarkiem Hejmanem jako głos w HYDE. Fotografia »świadoma« towarzyszy mi od kilkunastu lat, a zdjęcia robiłem już od dziecka aparatem SMIENA. Staram się rejestrować interesujące fragmenty otoczenia (ludzi, plenery, architekturę). Ulubione tematy to: drogi, schody, tunele, wieże ciśnień, budowle industrialne – które same w sobie zawierają potężny ładunek symboliki. Interesuje mnie to, co jest po drugiej stronie kraty / klatki, zestawienie różnych przestrzeni otwartych i zamkniętych (ograniczających). W swoich zdjęciach odpowiednio manewruję głębią ostrości i rozmywam to, co ma pozostać niedopowiedziane. Część prac – w zależności od inspiracji i plastyczności tematu fotografii – odrealniam, tworząc ekspozycje istniejące tylko w mojej wyobraźni. Do tej pory byłem sam na sam ze swoją fotografią”.
„Niektórzy spytają skąd tyle energii w jednym człowieku? Wbrew pozorom odpowiedź jest bardzo złożona. Z radości z uratowania łabędzia na jednym z bydgoskich mostów, który zmęczony wylądował na środku ulicy, tocząc walkę z maszynami, które swym warkotem chciały zagłuszyć jego chęć życia. Z podbitego oka dumnie noszonego jako dowód walki ze zbirami zaczepiającymi kobietę, czekającą na nocny autobus, z…
Zawsze chciałeś być pierwszy, wytyczyć szlak, po którym może bezpiecznie stąpać przyjaciel, bądź ukochana kobieta, tylko dlaczego na tym ostatnim dla nas wszystkich szlaku też musiałeś być pierwszy, wbijając na jego końcu czarną flagę? Nie mówię żegnaj, mówię do zobaczenia”.
Tomasz „Wicek” Sztyma („Kurier Ostromecki”, nr 1 (8)/2017)
***
Ptak, który
nie wystrzeli wiary w niebo
i nie zagrozi ziemi
wiatrem mocnych skrzydeł
Nie przegoni chmur za horyzont
szponami wrośnie w ziemię
i nigdy już nie poleci.
Amen
Życie jest zrozumieniem
że marzenia
są tylko snem
że wiara
jest nadzieją –
matką głupców
a kobiety z twoich snów
sprzedają się
w knajpach entej kategorii
Im dłużej żyjesz
tym silniej umierasz
(z niewydanego tomu Rzeźbienie bólu, 14.08.1993)