Śmierciochron. Ku odkrywaniu poezji Wojciecha Banacha – premiera książki
Wojciech Banach jest w swojej poezji krytycznym, nieufnym, zbuntowanym diagnostą współczesności, który sprawdza na sobie samym – w swoich życiowych i twórczych doświadczeniach, w rytmach swoich wierszy – jej powikłany puls.
Wojciech Banach, jako osobowość podstawowa, czyli jako człowiek w życiowych zatrudnieniach, rozstrzygnięciach, poglądach, postawach, zwrócony ku rozmaitym nurtom życia, choć był obdarzony buntowniczym temperamentem, to jednak nie eksponował go zbytnio w codzienności. Ale o tym, że tak jest, taki był, świadczyło jego zaangażowanie w sprawy społeczne, zadziorność, konsekwencja i wybuchowość w sytuacjach napięć i kryzysów, zwłaszcza podczas przełomu solidarnościowego w latach 1980–1982.
Marek Kazimierz Siwiec, Wprowadzenie: Bunt w imię wielkości i formatu człowieka (fragment)
■
Pycha – Było to chyba 20 lat temu, kiedy w klubie studenckim „Beanus” odbywało się spotkanie otwarte dla młodych poetów. Każdy mógł podejść do mikrofonu i przeczytać swój wiersz. Po mojej prezentacji, która została bardzo ciepło przyjęta, podszedł do mnie Krzysiu Soliński i wymieniliśmy adresy. On miał już na swoim koncie pewne dokonania, więc próżność moja została mile połechtana. Niedługo potem sam Krzysztof Nowicki, znany krytyk i autorytet „nie byle jaki”, napisał do mnie list z prośbą, bym zgodził się na debiut w „Faktach”. Z tej formy propozycji, abym „zgodził się”, byłem bardzo dumny. Ostatnio wiele satysfakcji dostarczyło mi dobre przyjęcie mego najnowszego tomiku, pod tytułem Skrzyżowanie. Jako zapalony i doświadczony kolekcjoner, dumny jestem z moich coraz większych zbiorów starych widokówek bydgoskich, a także i z tego, że dzięki wydawnictwu „Labirynt” (Jan Kaja i Jacek Soliński), ukazało się już siedem zestawów reprintów tych widokówek, a trzy następne są w planie.
Zdzisław Pruss, Siedem Grzechów Głównych – Wojciech Banach (poeta) (fragment)
■
Znaliśmy się od zawsze. Przez całe dorosłe życie. Zwykle po takim, jakby nie było, zwierzeniu, wylewa się fala sentymentalnych wspomnień o przyjaźni, braterskiej zażyłości, wspólnie wyznawanym systemie wartości, wreszcie o wzajemnym zrozumieniu i troskliwości. Nic, z tych rzeczy. Znaliśmy się i tyle. Poza poezją, różniło nas niemal wszystko. Wymienione wcześniej, wspaniałe rzeczy może i miały szansę stać się naszym udziałem, gdyby nie fakt, że obaj byliśmy jednak poetami. Konkurowaliśmy o lepiej napisany wiersz, o bardziej zachwycającą, osobną poezję. Walczyliśmy o szeroko rozumiane uznanie i wydawców. Wśród poetów, podobnie jak u innych kulturalnych i wyedukowanych homo sapiens, nie ma walki na śmierć i życie, ale też nie ma żartów. Odkrywcze metafory potrafią być przedmiotem sporu i zazdrości, a znakomicie napisane wersy narażone są na natychmiastowe zapożyczenia, przez co autentyczny autor rozmywa się w grupie, w środowisku, wreszcie, w pokoleniu. Członkowie grup poetyckich, takich choćby jak „Parkan”, wręcz skazani są na zastanawiające podobieństwo. Z całą jednak pewnością, darzyliśmy się głębokim szacunkiem.
Jan Wach, Uśmiech Wojtka Banacha, czyli szkic do portretu poety z lat młodości (fragment)
■
Wciąż widzę jego drobną, krzepką sylwetkę, gdy spaceruje znudzony między giętymi krzesełkami, stołami na jednej nodze, obładowanymi szkłem i porcelaną, kanapami z rzeźbionym oparciem, na których rozciągnięto stare haftowane obrusy z cienkiego płótna lub koronki. Co miał tu robić? Przecież nie biegać za nielicznymi klientami i wciskać im jakieś bibeloty, by wzbogacić chudą kasę firmy [Desa]. […]
Dzwonił czasem do mnie – podobnie jak Majka do swych kolekcjonerów bo ja też zbierałem cenne wykopaliska. Stare płyty gramofonowe, wydobywane ze strychów, szaf, piwnic moich ciotek, i ich ciotek, i ciotek kolejnych ciotek, by ratować kruszejący szelak z zaczarowanymi na nim głosami Kruszelnickiej, Didura, Kiepury i Kaweckiej, ale też Chóru Dana czy Ordonki.
– Był tu dziś jakiś gościu z albumikiem babci, pewnie nic tam ciekawego nie ma. Ale przyjdź, może coś znajdziesz.
I siadaliśmy na kanapce „nie na sprzedaż”, ostrożnie odsuwając skraj starożytnej serwety i rozkładając na kolanach album płyt. […]
– Znalazłeś coś? – wracał po paru minutach, wciąż jeszcze w chmurze dymu tytoniowego.
– Czy znalazłem? To Messalka! – wyciągam płytę z koperty i chichoczemy chwilę nad bajecznym stylem starej etykiety.
Grzegorz Musiał, Kustosz czasu. Wspomnienie o Wojtku Banachu (fragment)
■
Wojciech Banach miał poczucie odrębności i wielkości swojej poezji. Lubił być doceniany i wyróżniany, wszak próżność jest cechą artystów. Lubiłam nasze długie rozmowy telefoniczne, podczas których czytaliśmy swoje utwory. Słuchałam jego komentarzy, wyciągałam wnioski i korzystałam z rad. Nie zawsze się z nim zgadzałam, lecz ceniłam szczerość i rzetelność. Wojtek był moim mentorem. Jego telefoniczne prezentacje potwierdzały doskonałość warsztatu poetyckiego. Szczególnym czasem był ten, gdy za pośrednictwem poczty mailowej stanęliśmy w szranki, popisując się przed sobą umiejętnościami artystycznymi. Pisywaliśmy poetyckie listy – wiersze, zaskakując się wymyślnymi figurami stylistycznymi i dowcipem. Wojciech był niekwestionowanym mistrzem słowa i tempa tworzenia. Bywało, że codziennie zaskakiwał mnie nowym wierszem. Lubił pisać nocą. Wówczas „poezjowanie” stawało się lekiem na bezsenność.
Małgorzata Grajewska, Obrazy z pamięci i inne sposoby na utrwalenie obecności (fragment)
■
Jeden wiersz
Pamięci Wojtka Banacha
Z okna najwyższego piętra szpitala
Wojtek widzi wśród zabudowań
w prawo od ciemnego „ekranu”
pusty kadłub statku.
– Widzisz?
– Widzę.
– To takie moje skłonności
zawodowe (przez wiele lat
projektował na statkach oświetleniowe systemy).
Jak wypełnia ten kadłub światłem
nienapisanego ostatniego wiersza?
Czy widzi
jak statek zwodowany z suchego doku
odpływa w szeroki świat
napowietrznym szlakiem
poezji?
– Bo poeta powinien mieć przy sobie
zawsze jeden wiersz.
(Po 7, 5 paź, 2022)
Marek Kazimierz Siwiec
■
Poprzez książkę Śmierciochron. Ku odkrywaniu poezji Wojciecha Banacha pragnęliśmy spełnić marzenie Wojtka o powstaniu publikacji krytycznoliterackiej na temat jego twórczości. Najprościej mówiąc – urzeczywistnia się ono właśnie teraz. Nie ma tu miejsca na dywagacje, czy ten fakt – zaistnienia książki z życiowo-twórczym rysem portretowym – ma obecnie znaczenie dla samego Autora… Z pewnością jednak ta publikacja ma wartość dla nas, osób, które go otaczały i ceniły jego twórczość, dla których był ważny i bliski. Ta książka, taką żywimy nadzieję, ma znaczenie dla zachowania i przybliżenia jego dorobku poetyckiego, a także pamięci o nim jako człowieku i twórcy. Sądzimy też, iż prawdziwe jest rozpoznanie, że Wojtek, będąc sobą – w całym znaczeniu tego słowa – i nie szukając samotności, znalazł „tu” przyjaźń, której wyrazem jest właśnie ta książka.
Hanna Strychalska i Marek Kazimierz Siwiec, Od redaktorów (fragment)
(Opracowanie: Hanna Strychalska)
Na zdjęciu: fragment okładki książki – reprodukcja portretu Wojciecha Banacha, autorstwa Jana Kaji (akryl na płótnie, 2019)