Piątki wspomnień: Genowefa Magiera
Ten tekst wygłosiłam parę lat temu na sympozjum dotyczącym art brut, zorganizowanym przez Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku. Przypominam go dziś bo jego przesłanie jest wciąż aktualne – cokolwiek robimy bądźmy sobą…
ART BRUT dzisiaj… przypadek Genowefy Magiery…
Dwa słowa od praktyka
Na wstępie chciałam przeprosić wszystkich słuchaczy, nie jestem dobrym mówcą, ani teoretykiem. Od kilkunastu lat pracuję w Galerii Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i Sztuki(dziś KPCK) w Bydgoszczy. To z racji wykonywanej tam pracy obcuję na co dzień ze sztuką tzw nieprofesjonalną. Regularnie organizujemy wystawy starając się pokazać różne oblicza tego bogatego i fascynującego czasem zjawiska. Od połowy lat dziewięćdziesiątych, co dwa lata, dzięki idei, której główną autorką jest pracująca do dziś w Galerii koleżanka Agnieszka Sowińska organizujemy też wielki przegląd sztuki intuicyjnej – Ogólnopolski Konkurs Malarski im. Teofila Ociepki. Pojawiają się na nim prace z różnych nurtów ale kręgosłup, trzon stanowi twórczość określana mianem ART BRUT. Od początku patronem konkursu był profesor Aleksander Jackowski i to jego niezwykła wiedza i doświadczenie wpływały na charakter przeglądu. Z upływającym czasem obserwowaliśmy zmiany jakie zachodzą w tym szczególnym obszarze twórczej aktywności, jak zanika wątek wywodzący się z autentycznej, ludowej tradycji, odchodzą ludzie nieskażonej wyobraźni Helena Gwizdak, Władysław Pioch, Karol Kostur, Bronisława Babik, Wladysława Iwańska. Wiejscy filozofowie, piewcy prostego życia i prostego piękna jak Józef Chełmowski z Brus czy Regina Matuszewska z Czarnegolasu to dziś już rzadkie wyjątki, a i ich przekaz i siła wyrazu zmieniają się z wiekiem, podlegają upływowi czasu. Ustępują pola młodym, traktującym tradycję na sposób cepeliowski. Coraz więcej jest prac typowo amatorskich i prac ludzi z zaburzeniami psychicznymi skupionych na różnego rodzaju warsztatach terapii. Pani Krystyna Kotula zmobilizowała mnie do zebraniu paru przemyśleń jakie rodzą się w związku z tym ważnym elementem mojej pracy. Są to dylematy nurtujące nas wszystkich stykających się z twórczością intuicyjną. Czy dziś w dobie społeczeństwa informatycznego i państwa mniej lub bardziej opiekuńczego ART BRUT jest w ogóle możliwa ? Czy można dziś zachować surowość środków przekazu i nieskrępowaną, nieskażoną, opierającą się tylko na własnym doświadczeniu wyobraźnię ? Ta sztuka tworzona jest przede wszystkim przez ludzi społecznie zmarginalizowanych, czy to przez chorobę, traumatyczne losowe wydarzenia czy własną inność nieakceptowaną przez otoczenie. Samorodne talenty jak Nikfor, Zagajewski czy Ociepka wierzące na przekór wszystkim w swój talent i pawie boskie posłannictwo nie były odizolowane od kultury i sztuki swoich czasów, każdy z nich miał w swoim skromnym dobytku reprodukcje ulubionych malarzy, czy piękne zdjęcia powycinane z czasopism. Ale z tej wiedzy czerpali tylko to co mieściło się i zapładniało ich wyobraźnię. Ich ograniczenie było ich siłą i nie tylko, wielka żarliwość do zawsze porusza do głębi gdy oglądamy ich dzieła, rzeźby Heródka, Heleny Szczypawki Ptaszyńskiej, Edwarda Sutora czy Stanisława Hołdy, obrazy Henia Żarskiego.
Sztuka wielkich artystów tzw profesjonalnych wiąże się z wiedzą, doskonałym warsztatem i umiejętnością wyboru. Ci z kręgu ART BRUT nie wybierają, ich twórczość wynika z podświadomości, jest czynnością niemalże fizjologiczną. Czy dziś prostaczek boży jak Zagajewski ma rację bytu ? Czy można dziś żyć poza czasem i środowiskiem, ignorować wszelkie otaczające nas media, które zmieniają i kształtują wyobraźnię i tworzyć swój własny odrębny świat. Większość ludzi nie potrafi oprzeć się narzucanym zewsząd wzorcom, zabijającym indywidualizm. Każdy z artystów ma swoją indywidualną historię. Ale te historie dziś są coraz bardziej wplecione w machinę społecznej opieki nad odmieńcami. Leki na choroby duszy, czyste, schludne miejsca w których można tworzyć, zaopatrzone w odpowiednie materiały, z dobrze wyszkolonymi terapeutami. I nie chodzi tu nawet o bezpośrednią ingerencję w twórczość, choć takie przypadki też się zdarzają, w dobrej wierze, dla popularności, wyjścia z cienia, czy nagrody w jakimś konkursie, na przykład Malarskim im. Teofila Ociepki. Zachwycające portrety Tomka Jezierzańskiego, tworzone pod bacznym okiem ojca zawodowego plastyka, czy powstają nadal gdy Tomek odszedł od swego opiekuna ? Na konkurs napływa mnóstwo prac z różnego rodzaju WTZ i pracowni terapeutycznych. Są często zachwycające swoją plastyczną doskonałością. No właśnie doskonałością estetyczną. Czy artyści, którzy je tworzą są całkowicie samodzielni w podejmowaniu swoich decyzji ? Czasem wystarczy podsunięcie odpowiedniego narzędzia, środka ekspresji, tematyki, delikatna sugestia. Ilu jest terapeutów, którzy potrafią się temu oprzeć. Jak często wśród indywidualności wywodzących się z jednej pracowni widzimy jakiś wspólny rys, cień opiekuna. I nie umniejszam tu wagi tych działań i ich znaczenia dla poddanych im ludzi, znaczenia terapeutycznego, pozwalającego zapanować nad własnymi lękami, chorobą, pozwalającego znaleźć w świecie swój kąt i odzyskać ludzką godność. Ale czy zawsze to co robią jest sztuką ? Jak często mamy dziś problem ze zdefiniowaniem czym sztuka jest wogóle. Jak cienka jest granica pomiędzy nią a tworzeniem estetycznych przedmiotów. Ilu z tych ludzi, pozbawionych opieki terapeutów jest w stanie tworzyć dalej ? Przykład Michała Garstki pracującego w WTZ na Stawowej w Bydgoszczy, wyróżnianego na naszym konkursie, którego prace zmieniały koloryt i ekspresję wraz ze zmianami instruktorów na warsztatach, a po przeniesieniu MIchała do DPS straciły wyraz i znaczenie. Nawet uznany artysta, tak silna osobowość jak Heniu Żarski przeżył twórcze załamanie po odejściu wieloletniego opiekuna. Aby tworzyć potrzebna jest swoista samoświadomość…i żarliwość…Nikifor czy Zagajewski od zawsze wiedzieli, że są artystami, obdarzonymi bożą iskrą, wyróżnionymi spośród wszystkich innych. Po tych paru luźnych uwagach i rozterkach, która pewnie nie są Państwu też obce przejdę wreszcie do sedna sprawy, czyli przypadku Genowefy Magiery. Myślę, że dzięki niej uzyskamy odpowiedź na powyższe pytania, choć nie zawsze jednoznaczną. Większość z Państwa zetknęła się już z artystką bądź jej twórczością ale w związku z tym, że pojawiła się wśród nas niedawno pozwolę sobie przybliżyć jej osobę, mimo, iż na tej sali są ludzie dysponujący większą ode mnie wiedzą. Zacznę od życiorysu, bo jak wiemy w przypadku artystów ART BRUT biografia ma bardzo często ścisły związek z twórczością, dziełem życia. Pani Genowefa ma w tej chwili 92 lata i za sobą trzy lata intensywnej pracy twórczej. Urodziła się w Ligocie w powiecie wadowickim w 1921 roku. Gdy była dzieckiem rodzice wyemigrowali na Pomorze za chlebem. Imali się różnych zajęć, kowalstwa, bednarstwa, w końcu osiedli na 16 hektarowym gospodarstwie, z którego trudno było utrzymać 10 osobową rodzinę. Jako jedno z najstarszych dzieci musiała pracować, ukończyła cztery klasy szkoły podstawowej, swoje zdolności manualne mogła wykorzystać tylko w pracy, na dalszą edukację w tym plastyczną nie było żadnych szans. Zwierzęta, których w gospodarstwie było sporo traktowała jak przyjaciół, zawsze wrażliwa na ich los i los ludzi. Wojna była pierwszym wielkim bolesnym doświadczeniem, utraciła miedzy innymi swojego ukochanego człowieka, z którym chciała dzielić życie. Nigdy już nie wyszła za mąż. Rodzeństwo pozakładało własne rodziny, została z mamą na gospodarstwie. Otaczający ją wiejski świat nie miał dla niej tajemnic. Znała zioła, leczyła nimi ukochane zwierzęta. Po śmierci matki z trudem dawała sobie radę, zapisała gospodarstwo rodzinie w zamian za opiekę. Wdzięczność ludzka skończyła się jednak wraz ze złożeniem podpisu na dokumentach. Poniżana i wyśmiewana, głodzona musiała uciekać z domu. Spała w stogach, okolicznych szopach, tułała się po lasach i gdy tam znalazła ją sąsiadka Elżbieta Meller, pani Genia ważyła 39 kilogramów. Zaopiekowała się nią, pomogła odzyskać kondycję i równowagę psychiczną, razem złożyły wniosek w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Dąbrowie Chełmińskiej z prośbą o przyjęcie do domu pomocy społecznej. I tak pani Genia znalazła się w DPS w Wielkiej Nieszawce, i tu rozpoczęła drugie życie. Każdy z pensjonariuszy objęty jest terapią zajęciową ale traktują ją jako miły sposób na spędzenie czasu, wszyscy, ale nie pani Genia. Bardzo szybko rysowanie zamieniło się w pasję tworzenia, pierwsze mroczne rysunki będące odreagowaniem nieszczęść ustąpiły przed kolorowym światem, który zaczęła kreować wokół siebie. Powróciła do marzeń, szczęśliwego świata dzieciństwa i swoich ukochanych zwierząt. Zaczęła szukać odpowiadających sobie środków wyrazu, kredki, pisaki, farby, przestały wystarczać. Jak u swoich wielkich poprzedników sięgnęła po surowce najniższej rangi, wydobywane ze śmietników i takie które oferuje jej najbliższe otoczenie. Włóczki, koraliki, guziki, kości zęby, pióra, zużyte opakowania, skrawki błyszczących folii zamieniły się w wielobarwne kolaże i rzeźby. W swoim warsztacie twórczym jest samodzielna, korzysta z materiałów, które ma pod ręką, wybiera sama. Jej przyjaciele, terapeuta Krzysztof Majczuk i sąsiadka, emerytowana adwokat Katarzyna Dudek, która całe życie była mecenasem, również sztuki, nie ingerują. Są gorącymi propagatorami talentu pani Genowefy, popularyzatorami jej dzieł, starają się by jej twórczość dotarła do jak największej liczby odbiorców zarówno związanych zawodowo ze sztuką ART BRUT jak i tych, dla których jest to zjawisko nowe, mało znane. Pomagają gromadzić materiały, zorganizowali pracownię, ale nie ingerują. Wyobraźnia pani Genowefy jest autonomiczna. Chętnie korzysta z mediów, namiętnie ogląda filmy przyrodnicze, słucha radia ale nie czerpie wzorców wybiera tylko te elementy, które są w stanie zapłodnić jej wyobraźnię. Wszystkie zwierzęta świata, wszystkie ptaki świata współistnieją w jednej przestrzeni, a wśród nich pani Genia jak święty Franciszek pochylająca się nad każdym stworzeniem. Świat dzieciństwa, świat polskiej wsi zamienił się w bajkowy kraj szczęśliwy. Ale to nie treść obrazów stanowi o ich niezwykłości, a forma plastyczna. Cudowna wrażliwość kolorystyczna, płynna pewna linia, brak zahamowań w łączeniu różnych materiałów, które często wydają nam się obce plastycznej ekspresji. Naiwność ? Nic podobnego, bogactwo i wyrafinowanie formy przeczą naiwności. Tworzą jasny, ciepły obraz, który nikogo nie pozostawia obojętnym, obraz magiczny. Dziecięca radość i ciekawość świata zaraża wszystkich, niezależnie od wieku, wykształcenia, poglądów na sztukę. Pracuje bez wytchnienia, w ciągu trzech lat pobytu w DPS stworzyła ponad tysiąc prac. Jej twórczość, jej życie, które stało się twórczością, przekazuje nam prostą prawdę, jakiej często zanurzeni w kreowaniu własnej rzeczywistości interesów, ambicji, nie potrafimy dostrzec, że to właśnie życie samo w sobie, nasze i otaczających nas istot jest największą wartością i radość z tego prostego faktu możemy odczuć zawsze, niezależnie od traumatycznych zdarzeń jakie nas spotkały i niezależnie od wieku.
Te parę słów od gorącej wielbicielki twórczości artystki.
Katarzyna Wolska
Genowefa Magiera zmarła 6 czerwca 2019 roku.